Zawieszam.
Tak wiem, dopiero zaczęłam te opowiadanie, ale niestety (czy napewno niestety?) muszę je zawiesić ;/ Powód?
Poprostu mam za mało czasu, nie mogę znaleźć chwili, żeby napisać rozdział, a co dopiero przeczytać blogi, którę, obserwuję i deklarowałam się, że będę stałym czytelnikiem. Kiedy wrócę do pisania? Niewiem.
Może, nigdy... W sumie to zawiesiłam, więc przydałoby się jednak, do tego wrócić...a więc, pewnie wtedy, gdy ogarnę swoje życie i wezmę się w garść.
Wasze blogi oczywiście nadal bedę czytać, muszę sporo nadrobić tych rozdziałów, bardzo was przepraszam, że się tak zapuściłam.
Kolejny powód, do zawieszenia jest taki, że jakoś nie mam weny. To znaczy, niby mam tyle pomysłów, mam tyle planów na ciąg dalszy, tak naprawdę nie potrafię tego napisać ;/
Jeśli macie, jakieś pytanie, prośby, czy co kolewiek, piszcie w komentarzach :)
poniedziałek, 3 września 2012
niedziela, 19 sierpnia 2012
~ One ~
Najpierw, poczułam na sobie dotyk. Ktoś przyłożył rękę do mojego czoła.
Dopiero potem pojawiły się głosy:
- Nadal jest nieprzytomna, może zadzwonimy po karetke? - usłyszałam melodyjny głos należący z pewnością do płci pięknej.
- Puls ma w porządku, zaraz powinna się wybudzić, nie wykluczone, że już nas słyszy - odparł cichy baryton.
- Może i masz rację, biedna dziewczyna, gdy ją znalazłam była taka niewinna. Leżała, calutka mokra, z tymi swoimi blond włosami - westchnęła - Co ja bym dała, żeby takie mieć..
Czyżby posiadaczka tak pięknego głosu mi zazdrościła?
Chciałam się ruszyć, ale nie dałam rady. Czułam, że moja dusza została oderwana od ciała. Pozostawało mi tylko czekać.
Z minuty na minute, z sekundy na sekunde coraz bardziej odzyskiwałam panowanie, nie tylko nad ciałem, ale też nad własnymi myślami. Przypomniał mi się On. Nie potrafiłam wymówić jego imienia nie tylko na głos, ale również w myślach. Bałam się, że to sprawi mi ból. Nie chciałam dłużej cierpieć z jego powodu.
Powoli udało mi się otworzyć oczy.
- Hej! Myślałam, że już się nie wybudzisz nic Ci nie jest skarbie?
Ależ się zdziwiłam zerkając na dziewczynę, do której należał piękny melodyjny głos! Była taka śliczna, minę miała bardzo zmartwioną, ale i przyjemnie miłą. Nawet nazwała mnie skarbem. Tego bym się nie spodziewała po obcym człowieku. Ale ona nie była obca, nieznana czy niebezpieczna. Czy ktoś o twarzy zmartwionego anioła mógł, by mi stanowić zagrożenie?
- Jak się tu dostałam? - zapytałam głupio.
- Znalazłam Cię biedactwo na ulicy, od razu zadzwoniłam, po Jasona. Pomógł mi cię wnieść, opatulić kocami.. Wiesz jaka byłaś przemarźnięta? O matko, miałam dzwonić po karetkę, ale się powstrzymałam...- zaczęła paplać bez opamiętania, a ja w tym czasie dostrzegłam coś co wcześniej zasłaniała mi owa piękność. Dostrzegłam chłopaka, był to chyba ten Jason. Był równie piękny co, jego .. partnerka? Wpatrywał się we mnie zmartwionym wzrokiem.
Czemu, Bóg nie obdarował mnie tak niezwykłą urodą jak poznane mi przed chwilą dwie osoby? Zawsze powtarzano mi, że jestem piękna.. Ale cóż to była za piękność,skoro nie widzieli, moich dwóch wybawicieli.
- Jak masz na imię? - spytałam przerywając, paplaninę dziewczyny.
- No tak, gdzie moje maniery, nazywam sie Alice Midlton, a to jest mój brat Jason - powiedziała wskazując na chłopaka o brązowych włosach - A ty jesteś Kate, tak? Tak piszę na twoim breloczku od kluczów. Przpraszam poprostu, wypadły Ci z torebki.
- Cześć - odezwał się młody mężczyzna.
Zaraz, chwila... Brat?! Czyli oni nie są parą? Nadal mogę mieć szansę!
Od razu zrobiło mi się wstyd. Jak mogłam tak pomyśleć. I bez tego nie mam u niego najmniejszych szans.
- Ja.. ja muszę iść do domu. Muszę, już iść.
Zakłopotana, osunęłam z siebie kilka bawełnianych kocy i usiadłam. Od razu tego pożałowałam, zakręciło mi się w głowie. Dopiero teraz zdałam spobie sprawę z tego, że okropnie boli mnie głowa. Automatycznie dotknęłam bolącego miejsca. Pod palcami wyczułam dosyć dużego guza. Dobrze, że z tyłu głowy.
- Co? Nigdzie się nie wybierasz! Masz gorączkę, a po za tym nie boli cie głowa? - powiedziała słodko Alice.
- Nic mi się nie stanie.
Wstałam, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na wygląd mieszkania. Było nie duże, ale też bardzo przytulne. Urządzone w kolorach beżu i brązu. Miejsce na, którym leżałam było kanapą w bardzo jasnej barwie. Przed nią stał drewniany stolik, a na ścianie, w niewielkiej odległości od mojego byłego miejsca wypoczynku znajdował się przymocowany do ściany telewizor. Ba, ogromna plazma, a nie telewizor. Wyobraziłam sobie, ile ma herców, 100, 150? Jak nie więcej... Za salonem, była kuchnia, łazienka i inne pomieszczenia, których nie zdołałam odwiedzić, ponieważ znalazłam drzwi.
Idąc w ich stronę ktoś złapał mnie za ręke.
- Nie odchodz, nadal jesteś mokra. Pozwól Alice pożyczyć Ci jakieś ubrania, a potem Cię odwieziemy.
Słysząc jego głos, nie byłam w stanie mu odmówić, pokiwałam tylko głową. Kątem oka widziałam jak oczy Alice rozbłysły, pociągnęła mnie za rękę, by zaprowadzić mnie do swojego pokoju.
Idąc dwoma korytarzami, zorientowałam się, że ich dom wcale nie był taki mały jak mi się wcześniej wydawało. Był całkiem spory i ... Jakim cudem właśnie wchodziliśmy po schodach, skoro to było mieszkanie w bloku, w apartamencie? Przynajmniej tak z początku myślałam... niewiele było domów w tej okolicy.
Właśnie... gdzie ja jestem? Czy to nadal Londyn? Czy to jest blisko miejscsa w którym potknęłam się jednocześnie tracąc przytomność?
Tego nie wiedziałam. W ogóle co ja wiedziałam o tych ludziach? O miejscu w którym się znajduję? Kompletnie nic. Jednak, twarze moich nowych znajomych, nie pozostawiały mi wątpliwości, że trafiłam na ludzi, którym warto zaufać.
Alice zapowadziła mnie pod drzwi jej pokoju, po czym szarpnęła za klamkę. Drzwi otworzyły się z hukiem. Weszła do środka i od razu skierowała się w stronę jak przypuszczałam garderoby. Zauważyłam jeszcze jedne drzwi, to pewnie była łazienka. Jacy oni są bogaci, zapewne mają rodziców bizmesmenów, czy coś w tym stylu. Wchodząc do garderoby od razu zdziwiła mnie jej wielkość, na półkach i wieszakach było mnóstwo ubrań.
- Oh - westchnęłam.
- Robi wrażenie, nie?
- To mało powiedziane - tak, z pewnością to była garderoba marzeń.
- Z ubraniami, nie będzie problemu, bo na moje oko mamy taki sam rozmiar - powiedziała, po czym rzuciła mi zestaw ubrań. - tam jest łazienka - wskazała, na drzwi, jednocześnie upeniając mnie w moich wcześniejszych przekonaniach.
- Dziękuję, doprawdy nie wiem, czemu jesteście dla mnie tacy mili. To wiele dla mnie znaczy. - powiedziałam szczerze, robiąc niepewną minę.
- Nie ma sprawy kochana, założe się, że postąpiła byś tak samo na moim miejscu.
Uśmiechnęłam się i biorąc od niej ubrania, poszłam do łazienki. Była tak samo piękna jak reszta pomieszczeń. Szybko się przebrałam, i wyszłam.
Gawędziłyśmy jeszczę trochę z Alice. Była naprawdę miłą dziewczyną, okazało się, że nie ma rodziców. Zmarli, 3 lata temu w wypadku samochodowym, byli bardzo bogaci. Zostawili dla nich dom oraz całkiem spory majątek. Przez te 3 lata, rodzeństwo pilnowała niańka, ponieważ, nie mieli bliskich. Nie to nie prawda, kogoś tam mieli, lecz nikt niechciał się nimi zająć. Gdy Jason skończył 18 lat, mogli zamieszkać sami. Szczerze jej współczułam, biedactwo tyle musiało przeżyć. Nadszedł czas naszych pożegnań. Dziewczyna odwiozła mnie do mojego mieszkania.
- Spotkamy się jeszcze prawda? - spytała robiąc minę, niczym kota ze shreka.
- Jasne, dopóki są wakacje, możemy się spotykać nawet codziennie - uśmiechnełam się pogodnie.
Pożegnałyśmy się i wróciłam do swojego mieszkania. Stając przy drzwiach, nie musiałam czekać więcej niż 10 sekund, bo otworzyła mi moja zmartwiona współlokatorka. Rose zaczęła mnie obsypywać pytaniami w stylu : Gdzie byłaś? Co się z tobą działo? Nie miałam siły, ani ochoty jej odpowiadać, chociaż bardzo ją lubiłam. Byłam padnięta, nie dziwię się, chociaż była tylko jedynasta wieczorem, miałam dzień pełen wrażeń. Zmęczona skierowałam się w stronę łóżka. Zanim zasnęłam, pomyślałam jedynie o tym, czemu Jasona nie było w domu, gdy Alice mnie odwoziła.
__________________________________________________
Naprawdę, przepraszam, że nie napisałam tego rozdziału wcześniej. Wyjechałam, no i tak jakoś wyszło. Dziękuje ze te komentarze i wszystkie wejścia! Jesteście, kochani! Mam nadzieję, że nie zawiodę się co do komentarzy również pod tym rozdziałem. Muszę was poinformować, że następny rozdział pojawi się dosyć późno z racji tego, że wyjeżdżam na kolonie od 21 do 31 sierpnia. Teraz gdy napisałam już ten 1 rozdział, zabieram się do nadrabiania zaległości na waszych blogach :) Pozdrawiam cieplutko :*
Dopiero potem pojawiły się głosy:
- Nadal jest nieprzytomna, może zadzwonimy po karetke? - usłyszałam melodyjny głos należący z pewnością do płci pięknej.
- Puls ma w porządku, zaraz powinna się wybudzić, nie wykluczone, że już nas słyszy - odparł cichy baryton.
- Może i masz rację, biedna dziewczyna, gdy ją znalazłam była taka niewinna. Leżała, calutka mokra, z tymi swoimi blond włosami - westchnęła - Co ja bym dała, żeby takie mieć..
Czyżby posiadaczka tak pięknego głosu mi zazdrościła?
Chciałam się ruszyć, ale nie dałam rady. Czułam, że moja dusza została oderwana od ciała. Pozostawało mi tylko czekać.
Z minuty na minute, z sekundy na sekunde coraz bardziej odzyskiwałam panowanie, nie tylko nad ciałem, ale też nad własnymi myślami. Przypomniał mi się On. Nie potrafiłam wymówić jego imienia nie tylko na głos, ale również w myślach. Bałam się, że to sprawi mi ból. Nie chciałam dłużej cierpieć z jego powodu.
Powoli udało mi się otworzyć oczy.
- Hej! Myślałam, że już się nie wybudzisz nic Ci nie jest skarbie?
Ależ się zdziwiłam zerkając na dziewczynę, do której należał piękny melodyjny głos! Była taka śliczna, minę miała bardzo zmartwioną, ale i przyjemnie miłą. Nawet nazwała mnie skarbem. Tego bym się nie spodziewała po obcym człowieku. Ale ona nie była obca, nieznana czy niebezpieczna. Czy ktoś o twarzy zmartwionego anioła mógł, by mi stanowić zagrożenie?
- Jak się tu dostałam? - zapytałam głupio.
- Znalazłam Cię biedactwo na ulicy, od razu zadzwoniłam, po Jasona. Pomógł mi cię wnieść, opatulić kocami.. Wiesz jaka byłaś przemarźnięta? O matko, miałam dzwonić po karetkę, ale się powstrzymałam...- zaczęła paplać bez opamiętania, a ja w tym czasie dostrzegłam coś co wcześniej zasłaniała mi owa piękność. Dostrzegłam chłopaka, był to chyba ten Jason. Był równie piękny co, jego .. partnerka? Wpatrywał się we mnie zmartwionym wzrokiem.
Czemu, Bóg nie obdarował mnie tak niezwykłą urodą jak poznane mi przed chwilą dwie osoby? Zawsze powtarzano mi, że jestem piękna.. Ale cóż to była za piękność,skoro nie widzieli, moich dwóch wybawicieli.
- Jak masz na imię? - spytałam przerywając, paplaninę dziewczyny.
- No tak, gdzie moje maniery, nazywam sie Alice Midlton, a to jest mój brat Jason - powiedziała wskazując na chłopaka o brązowych włosach - A ty jesteś Kate, tak? Tak piszę na twoim breloczku od kluczów. Przpraszam poprostu, wypadły Ci z torebki.
- Cześć - odezwał się młody mężczyzna.
Zaraz, chwila... Brat?! Czyli oni nie są parą? Nadal mogę mieć szansę!
Od razu zrobiło mi się wstyd. Jak mogłam tak pomyśleć. I bez tego nie mam u niego najmniejszych szans.
- Ja.. ja muszę iść do domu. Muszę, już iść.
Zakłopotana, osunęłam z siebie kilka bawełnianych kocy i usiadłam. Od razu tego pożałowałam, zakręciło mi się w głowie. Dopiero teraz zdałam spobie sprawę z tego, że okropnie boli mnie głowa. Automatycznie dotknęłam bolącego miejsca. Pod palcami wyczułam dosyć dużego guza. Dobrze, że z tyłu głowy.
- Co? Nigdzie się nie wybierasz! Masz gorączkę, a po za tym nie boli cie głowa? - powiedziała słodko Alice.
- Nic mi się nie stanie.
Wstałam, po czym skierowałam się w stronę drzwi. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na wygląd mieszkania. Było nie duże, ale też bardzo przytulne. Urządzone w kolorach beżu i brązu. Miejsce na, którym leżałam było kanapą w bardzo jasnej barwie. Przed nią stał drewniany stolik, a na ścianie, w niewielkiej odległości od mojego byłego miejsca wypoczynku znajdował się przymocowany do ściany telewizor. Ba, ogromna plazma, a nie telewizor. Wyobraziłam sobie, ile ma herców, 100, 150? Jak nie więcej... Za salonem, była kuchnia, łazienka i inne pomieszczenia, których nie zdołałam odwiedzić, ponieważ znalazłam drzwi.
Idąc w ich stronę ktoś złapał mnie za ręke.
- Nie odchodz, nadal jesteś mokra. Pozwól Alice pożyczyć Ci jakieś ubrania, a potem Cię odwieziemy.
Słysząc jego głos, nie byłam w stanie mu odmówić, pokiwałam tylko głową. Kątem oka widziałam jak oczy Alice rozbłysły, pociągnęła mnie za rękę, by zaprowadzić mnie do swojego pokoju.
Idąc dwoma korytarzami, zorientowałam się, że ich dom wcale nie był taki mały jak mi się wcześniej wydawało. Był całkiem spory i ... Jakim cudem właśnie wchodziliśmy po schodach, skoro to było mieszkanie w bloku, w apartamencie? Przynajmniej tak z początku myślałam... niewiele było domów w tej okolicy.
Właśnie... gdzie ja jestem? Czy to nadal Londyn? Czy to jest blisko miejscsa w którym potknęłam się jednocześnie tracąc przytomność?
Tego nie wiedziałam. W ogóle co ja wiedziałam o tych ludziach? O miejscu w którym się znajduję? Kompletnie nic. Jednak, twarze moich nowych znajomych, nie pozostawiały mi wątpliwości, że trafiłam na ludzi, którym warto zaufać.
Alice zapowadziła mnie pod drzwi jej pokoju, po czym szarpnęła za klamkę. Drzwi otworzyły się z hukiem. Weszła do środka i od razu skierowała się w stronę jak przypuszczałam garderoby. Zauważyłam jeszcze jedne drzwi, to pewnie była łazienka. Jacy oni są bogaci, zapewne mają rodziców bizmesmenów, czy coś w tym stylu. Wchodząc do garderoby od razu zdziwiła mnie jej wielkość, na półkach i wieszakach było mnóstwo ubrań.
- Oh - westchnęłam.
- Robi wrażenie, nie?
- To mało powiedziane - tak, z pewnością to była garderoba marzeń.
- Z ubraniami, nie będzie problemu, bo na moje oko mamy taki sam rozmiar - powiedziała, po czym rzuciła mi zestaw ubrań. - tam jest łazienka - wskazała, na drzwi, jednocześnie upeniając mnie w moich wcześniejszych przekonaniach.
- Dziękuję, doprawdy nie wiem, czemu jesteście dla mnie tacy mili. To wiele dla mnie znaczy. - powiedziałam szczerze, robiąc niepewną minę.
- Nie ma sprawy kochana, założe się, że postąpiła byś tak samo na moim miejscu.
Uśmiechnęłam się i biorąc od niej ubrania, poszłam do łazienki. Była tak samo piękna jak reszta pomieszczeń. Szybko się przebrałam, i wyszłam.
Gawędziłyśmy jeszczę trochę z Alice. Była naprawdę miłą dziewczyną, okazało się, że nie ma rodziców. Zmarli, 3 lata temu w wypadku samochodowym, byli bardzo bogaci. Zostawili dla nich dom oraz całkiem spory majątek. Przez te 3 lata, rodzeństwo pilnowała niańka, ponieważ, nie mieli bliskich. Nie to nie prawda, kogoś tam mieli, lecz nikt niechciał się nimi zająć. Gdy Jason skończył 18 lat, mogli zamieszkać sami. Szczerze jej współczułam, biedactwo tyle musiało przeżyć. Nadszedł czas naszych pożegnań. Dziewczyna odwiozła mnie do mojego mieszkania.
- Spotkamy się jeszcze prawda? - spytała robiąc minę, niczym kota ze shreka.
- Jasne, dopóki są wakacje, możemy się spotykać nawet codziennie - uśmiechnełam się pogodnie.
Pożegnałyśmy się i wróciłam do swojego mieszkania. Stając przy drzwiach, nie musiałam czekać więcej niż 10 sekund, bo otworzyła mi moja zmartwiona współlokatorka. Rose zaczęła mnie obsypywać pytaniami w stylu : Gdzie byłaś? Co się z tobą działo? Nie miałam siły, ani ochoty jej odpowiadać, chociaż bardzo ją lubiłam. Byłam padnięta, nie dziwię się, chociaż była tylko jedynasta wieczorem, miałam dzień pełen wrażeń. Zmęczona skierowałam się w stronę łóżka. Zanim zasnęłam, pomyślałam jedynie o tym, czemu Jasona nie było w domu, gdy Alice mnie odwoziła.
__________________________________________________
Naprawdę, przepraszam, że nie napisałam tego rozdziału wcześniej. Wyjechałam, no i tak jakoś wyszło. Dziękuje ze te komentarze i wszystkie wejścia! Jesteście, kochani! Mam nadzieję, że nie zawiodę się co do komentarzy również pod tym rozdziałem. Muszę was poinformować, że następny rozdział pojawi się dosyć późno z racji tego, że wyjeżdżam na kolonie od 21 do 31 sierpnia. Teraz gdy napisałam już ten 1 rozdział, zabieram się do nadrabiania zaległości na waszych blogach :) Pozdrawiam cieplutko :*
piątek, 10 sierpnia 2012
Prolog
Szłam pustymi ulicami Londynu. Dlaczego pustymi? Właśnie lał rzęsisty deszcz, nie żadna mżawka. Rozmyślałam nad tym jakże te krople muszą być samotne, gdy tylko spadają, ludzię uciekają do ciepłych domów, samochodów i przypadkowych budynków. Oczywiście, są wyjątki. Na przykład ja. Nie miałam siły, się przed nim chować, były niemal tak samotne jak ja... Musiałam im towarzyszyć.
Kropelki deszczu, zlewał się z moimi łazami. Czemu płaczę? Świat jest okrutny, a szczególnie on. Jak mógł mi zrobić coś takiego? Szczęśliwa, kierowałam się w stronę jego mieszkania. Rzucił mnie, mówiąc, że nigdy do mnie niczego nie czuł i jeszcze wspomniał, że jestem bezwartościową szmatą. Wybiegłam z jego domu. Teraz płacze, i plącząc się, po ulicach mojego miasta.
Spojrzałam przez siebie. Nie kojarzyłam tego miejsca, szłam już niezłą godzinę i chyba się zgubiłam. Wywołało to u mnie kolejną dawkę płaczu. Nie chodzi o to, że łkam, bo się zgubiłam, po prostu to wszystko zdaża się zawsze mi. Dzisiaj miałam, już dość udolny dzień więc, los mógł mi odpuścić. Usiadłam, w jakimś kącie i zwinęłam się w kłębek.
Gdy zamykałam oczy widziałam jego twarz.
- Nieeee!- krzyknęłam z całych sił.
Zaczęłam uciekać, przed samą sobą. Przed myślą o nim. Biegłam z całych sił, ciężkie i przemoczone ubranie mi przeszkadzały, ale nie myślałam teraz o tym, chciałam się znaleźć w bezpiecznym miejscu. Biegnąc, potknęłam się o... Właściwie nie wiem o co, może o własne nogi? Tak więc, upadłam, a moja głowa cięzko obiła się o beton. Odpłynełam, w błogim śnie...
_______________________________________________
Przepraszam, że nie napisałam tego wcześniej, ale nie działała mi funkcja " nowy post " Komputer mi się zepsuł na parę dni, no i... lipa. Prolog, krótki, pisałam go tylko pół godziny, ale spieszyłam się z dodaniem nowego posta. Mogę wam obiecać, że rozdziały będą dłuższe. Zaraz dodam główną bohaterkę i może jej byłego, choć jeszcze niewiem czy będzie on miał wzgląd na przyszłość... Będe teraz nadrabiać wasze blogi:) Dodałam teraz funkcję obserwatorzy, więc zapraszam do jej dodania. Pozdrawiam cieplutko :* :)
Ps. Dziękuję, za komentarze:)
Kropelki deszczu, zlewał się z moimi łazami. Czemu płaczę? Świat jest okrutny, a szczególnie on. Jak mógł mi zrobić coś takiego? Szczęśliwa, kierowałam się w stronę jego mieszkania. Rzucił mnie, mówiąc, że nigdy do mnie niczego nie czuł i jeszcze wspomniał, że jestem bezwartościową szmatą. Wybiegłam z jego domu. Teraz płacze, i plącząc się, po ulicach mojego miasta.
Spojrzałam przez siebie. Nie kojarzyłam tego miejsca, szłam już niezłą godzinę i chyba się zgubiłam. Wywołało to u mnie kolejną dawkę płaczu. Nie chodzi o to, że łkam, bo się zgubiłam, po prostu to wszystko zdaża się zawsze mi. Dzisiaj miałam, już dość udolny dzień więc, los mógł mi odpuścić. Usiadłam, w jakimś kącie i zwinęłam się w kłębek.
Gdy zamykałam oczy widziałam jego twarz.
- Nieeee!- krzyknęłam z całych sił.
Zaczęłam uciekać, przed samą sobą. Przed myślą o nim. Biegłam z całych sił, ciężkie i przemoczone ubranie mi przeszkadzały, ale nie myślałam teraz o tym, chciałam się znaleźć w bezpiecznym miejscu. Biegnąc, potknęłam się o... Właściwie nie wiem o co, może o własne nogi? Tak więc, upadłam, a moja głowa cięzko obiła się o beton. Odpłynełam, w błogim śnie...
_______________________________________________
Przepraszam, że nie napisałam tego wcześniej, ale nie działała mi funkcja " nowy post " Komputer mi się zepsuł na parę dni, no i... lipa. Prolog, krótki, pisałam go tylko pół godziny, ale spieszyłam się z dodaniem nowego posta. Mogę wam obiecać, że rozdziały będą dłuższe. Zaraz dodam główną bohaterkę i może jej byłego, choć jeszcze niewiem czy będzie on miał wzgląd na przyszłość... Będe teraz nadrabiać wasze blogi:) Dodałam teraz funkcję obserwatorzy, więc zapraszam do jej dodania. Pozdrawiam cieplutko :* :)
Ps. Dziękuję, za komentarze:)
czwartek, 2 sierpnia 2012
I wszystko od nowa ...
Na początku chciałam bardzo przeprosić za usunięcie mojego byłego bloga : beginning-of-the-endd.blogspot.com
To naprawdę nie moja wina. Z niewiadomych przyczyn usuniętomi konto google (a wraz z nim również bloga) Żeby go odzyskać musiałam podać numer komórkowy... Jednak 3 dni temu, usunęli mi numer, bo zapomniałam doładować konta. Tak więc blog przepadła, a razem z nim te wszystkie parę rozdziałów, ponad 800 wejść na bloga, ponad 100 komentarzów i przedewszystkim moi czytelnicy.
Mój pech się jeszcze nie skończył, bo zakładając konto przez pierwszy dzień nie mogłam ani napisać posta, ani komentarza na wszystkich blogach . To nie wszystko, straciłam też adres blogów, które czytałam, bo odjakiegoś czasu mój komputer nie zapisuje historii. To ostatnie zdanie to nie dokońca prawde, ponieważ poszperałam trochę i znalazłam bloga, którego wcześniej czytałam... a po tym blogu całą resztę ( no prawie cało) Jedyne co mam w tej chwili do powiedzenia ( a raczej napisania) to jest:
Czy ktoś jeszcze śmie twierdzić, że ma większego pecha?
Pozdrawiam:*
PS. Mój tytuł bloga jest taki sam jak wcześniej, a adres różni się tylko jedną literką - żeby wrazie, czego mnie poznali :)
To naprawdę nie moja wina. Z niewiadomych przyczyn usuniętomi konto google (a wraz z nim również bloga) Żeby go odzyskać musiałam podać numer komórkowy... Jednak 3 dni temu, usunęli mi numer, bo zapomniałam doładować konta. Tak więc blog przepadła, a razem z nim te wszystkie parę rozdziałów, ponad 800 wejść na bloga, ponad 100 komentarzów i przedewszystkim moi czytelnicy.
Mój pech się jeszcze nie skończył, bo zakładając konto przez pierwszy dzień nie mogłam ani napisać posta, ani komentarza na wszystkich blogach . To nie wszystko, straciłam też adres blogów, które czytałam, bo odjakiegoś czasu mój komputer nie zapisuje historii. To ostatnie zdanie to nie dokońca prawde, ponieważ poszperałam trochę i znalazłam bloga, którego wcześniej czytałam... a po tym blogu całą resztę ( no prawie cało) Jedyne co mam w tej chwili do powiedzenia ( a raczej napisania) to jest:
ARE YOU FUCKING KIDDING ME!?
Trzeba sobię jakoś radzić, więc będę pisać nowe opowiadanie,bo oczywiście starego pisać nie ma sensu. Wkrótce bohaterowie pojawią się po prawej stronie. Jak wymyślę ciekawą fabułę pojawi się prolog...Czy ktoś jeszcze śmie twierdzić, że ma większego pecha?
Pozdrawiam:*
PS. Mój tytuł bloga jest taki sam jak wcześniej, a adres różni się tylko jedną literką - żeby wrazie, czego mnie poznali :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)